
🩵Czułość, która wzmacnia, nie rozczula🩵
O tym, jak tata pomaga córce dorastać emocjonalnie❗️
Zacznę od tego, że wychowanie jest trudne.
Świadome wychowanie – jeszcze trudniejsze.
Nie mam córki, ale pracuję z dziećmi. Przez moje ręce przewinęło się sporo dziewczynek, jak i chłopców. Całkiem niedawno zauważyłam wspólną zależność wśród dziewczynek „wrażliwych”.
Bo choć wysoka wrażliwość charakteryzuje się silniejszymi reakcjami emocjonalnymi i fizycznymi oraz głębszym przetwarzaniem bodźców z otoczenia (znam to od podszewki, bo sama jestem tą „dziewczynką”), to to zjawisko przykuło moją uwagę – bo bardziej przypominało nadwrażliwość niż samą wrażliwość.
I wiem, że rodzicom trudno jest rozróżnić te dwie reakcje.
Dlatego zacznę od krótkiego wyjaśnienia, czym one są.
Wysoka wrażliwość (cecha temperamentu)👇
To wrodzona cecha układu nerwowego, związana z głębszym przetwarzaniem bodźców.
Układ nerwowy takiego dziecka mocniej odbiera dźwięki, światło, emocje innych, napięcie w grupie.
Szybciej osiąga próg „za dużo”, potrzebuje więcej czasu na oswojenie zmian i bodźców.
Łatwo się przeciąża, ale ma też bardzo bogaty świat wewnętrzny – refleksyjność, empatię, intuicję.
Nadwrażliwość👇
To reakcja wynikająca z braku regulacji i poczucia bezpieczeństwa – czyli skutek dysregulacji układu nerwowego.
Takie dziecko reaguje silnym płaczem, złością lub wycofaniem na drobne bodźce.
Trudno mu się uspokoić nawet w obecności dorosłego.
Odbiera neutralne sytuacje jako zagrożenie („oni mnie nie lubią”, „zrobili to specjalnie”), ma trudność z rozróżnieniem między emocją a rzeczywistym zagrożeniem.
Tu warto być czujnym, by dobrze rozróżnić te dwie funkcje.
Dwa przykłady :
Dziecko wysoko wrażliwe:
Na placu zabaw ktoś przypadkiem popchnął dziewczynkę.
Ona na chwilę się zatrzymuje, marszczy brwi, łzy napływają do oczu – to było nieprzyjemne.
Ale gdy słyszy od dorosłego spokojny głos:
„Oj, widzę, że cię to zaskoczyło. On zrobił to niechcący, jesteś bezpieczna.” Dziewczynka szybko wraca do siebie, otrzepuje kolanka i wraca do zabawy. Potrzebowała chwili koregulacji i uznania emocji, by jej układ nerwowy się uspokoił.
Dziecko nadwrażliwe:
Na placu ktoś popchnął dziewczynkę.
Jej ciało natychmiast sztywnieje, oczy wypełniają się łzami, a w głowie pojawia się myśl:
„On mnie skrzywdził.” Zaczyna głośno płakać, szuka rodzica. Nawet po wyjaśnieniu: „To było niechcący”, nie potrafi się uspokoić. Nie odróżnia emocji (strachu, zaskoczenia) od realnego zagrożenia. Bardzo trudno jej wrócić do zabawy.
Wysoka wrażliwość to głębokie odczuwanie, które łagodnie się uspokaja, gdy ciało czuje bezpieczeństwo.
Nadwrażliwość to układ nerwowy, który nie potrafi wyłączyć trybu „zagrożenie” – nawet wtedy, gdy nikt nie chciał zrobić krzywdy.
I teraz przejdźmy do sedna.
Spotkałam w swoim życiu kilku tatusiów, którzy tak bardzo chcą chronić swoją córeczkę, że gdy inne dziecko sprawi jej przykrość – natychmiast stają w jej obronie.
Widać w ich oczach złość, napięcie, a w słowach – potrzebę natychmiastowego „wyrównania krzywdy”.
Nie ma wtedy miejsca na zrozumienie drugiego dziecka ani spokojne wsparcie córki.
Wystarczy, że ktoś zabierze zabawkę, popchnie czy zrobi coś, czego dziewczynka nie chciała – a tata zamiast pomóc jej znaleźć rozwiązanie, reaguje za nią.
Czasem mówi:
„Nie przejmuj się”,
albo bagatelizuje emocje w stylu:
„Nie ma o co płakać.”
Innym razem – z miłości – mówi:
„Ojej, sprawili ci przykrość. Niedobrzy!”
Albo nawet wchodzi w konfrontację z rodzicem tamtego dziecka.
Takie komunikaty stawiają córkę w pozycji ofiary:
"Tata mnie obroni. Ja sama nie dam rady. Wszyscy są źli. Świat jest zły. Ja jestem bezbronna"
Intencją taty jest miłość – to oczywiste.
Ale sposób, w jaki tę miłość okazuje, nie wzmacnia dziewczynki, tylko utwierdza ją w przekonaniu, że świat jest niebezpieczny, a ona sobie nie poradzi.
Dla dobra dziewczynek…
Sama jestem kobietą – i większość z Was, którzy to czytacie, też.
Życie jest trudne. To, że jesteśmy kobietami, nie oznacza, że każdy będzie się nam kłaniał do stóp.
Musimy umieć sobie radzić.
Nie uratujemy naszych dzieci przed każdą trudnością, ale możemy nauczyć je radzenia sobie z emocjami i empatii wobec innych.
Bo jeśli dziewczynka nauczy się widzieć tylko swój ból – będzie jej trudno budować relacje, w których jest miejsce i na siebie, i na drugiego człowieka.
Wychowujmy z miłością – ale i z mądrością. 💛
Jeśli tata (często z troski i miłości) reaguje nadmiernie na każdy dyskomfort córki – natychmiast ją ratuje, usprawiedliwia, nie pozwala doświadczać frustracji – to dziecko uczy się, że świat jest potencjalnie niebezpieczny.
Ojciec wtedy nieświadomie modeluje hiperczujność układu nerwowego dziecka.
Z moich obserwacji wynika, że takie dziewczynki potrafi wyprowadzić z równowagi każdy drobiazg – ktoś przestawił poduszkę, dotknął opaski, spojrzał „nie tak”.
To wywołuje ogromny żal, z którym nie potrafią sobie poradzić.
Płacz staje się strategią przywracania bezpieczeństwa – bo wtedy pojawia się tata lub dorosły, który wspiera i reguluje.
To nie manipulacja, lecz nauczony wzorzec.
Z czasem może rozwinąć się emocjonalna bezradność – przekonanie:
„Sama sobie nie poradzę, ktoś musi mnie uratować.”
Na powierzchni pojawia się postawa:
„Jak on mógł mnie skrzywdzić!”,
a w głębi:
„Nie dam rady sama.”
Na jaką kobietę może wyrosnąć taka dziewczynka?
❗️ kobietę o wysokiej wrażliwości, ale z lękiem przed konfliktem – zewnętrznie łagodną, empatyczną, a wewnętrznie niepewną siebie;
❗️ kobietę z trudnością w stawianiu granic – mylącą bliskość z uległością, obawiającą się odrzucenia;
❗️ kobietę, która szuka mężczyzny–opiekuna, bo jej układ nerwowy nie zna bezpieczeństwa w samodzielności;
❗️ kobietę nadmiernie samokrytyczną, wątpiącą w swoje decyzje.
A więc – równowaga. ❗️❗️
Optymalne wsparcie taty to połączenie empatii z granicami.
Nie odbiera dziecku doświadczenia frustracji, nie obwinia innych dzieci, ale towarzyszy córce z miłością i spokojem.
To jest klucz wychowania emocjonalnie zdrowej kobiety.
Bezpieczne pozwolenie na przeżywanie trudności, bez obwiniania innych, za to z nauką empatii, asertywności i samoregulacji.
Jak może to brzmieć w praktyce:
„Widzę, że ci trudno, kochanie, ale wierzę, że dasz sobie radę. Jestem obok.”
„Widzę, że ogarnął cię smutek, bo kolega zrzucił ci czapkę z głowy. Zrobił to niechcący. Nic złego się nie stało. Chodź, przytul się i biegnij się bawić dalej.”
„Widzę, że czujesz złość i smutek, bo koleżanka powiedziała, że jesteś głupia. Wierzysz w to? Czasem dzieci mówią niemiłe rzeczy, bo jeszcze nie potrafią inaczej. Co możesz powiedzieć jej następnym razem?”
Te wszystkie zdania tworzą w głowie małej dziewczynki przekonanie:
„Świat może być trudny, ale ja mam w sobie zasoby, a moi rodzice we mnie wierzą.”
Czy ten post był dla Ciebie przydatny?
Podziel się refleksją. 💬
Z miłością,
Sylwia
Dodaj komentarz
Komentarze