Dzieci i trudne emocje: dlaczego nie zawsze warto spełniać każde pragnienie

Opublikowano w 28 września 2025 08:49

Są w dziecięcym życiu sytuacje, które potrzebują wsparcia osoby dorosłej. To dzięki nim młody człowiek w przyszłości może wyrosnąć na wystarczająco zdrowego dorosłego, który będzie umiał radzić sobie z trudnościami, zamiast pałać złością i frustracją na innych lub na siebie.

 

Opiszę to na przykładzie z własnego podwórka.

 

Mój trzylatek zapragnął loda. W sklepie wybrał sobie świderka, zapłaciliśmy, a przy wyjściu zauważył w chłodni innego loda i natychmiast chciał go podmienić. Niestety nie było już takiej możliwości, bo pierwszy lód został opłacony. Mój syn – jak to trzylatek – zareagował ogromnym płaczem, krzykiem i nie chciał wyjść ze sklepu.

 

Nie wiem, co Ty byś zrobiła, ale ja jeszcze kilka lat temu pewnie kupiłabym mu tego drugiego loda, żeby nie płakał. „To dziecko, zdarza się” – myślałam. I to prawda, że czasem można być elastycznym. Ale nauczyłam się, że ważne jest również dawać dziecku szansę na pogodzenie się ze stratą.

 

Tym razem wzięłam go na ręce. Westchnęłam współczująco, dałam mu zrozumienie, że widzę, jak bardzo jest mu trudno. Że dostrzegam jego żal i smutek. Pokolysaliśmy się razem. Poczekałam, aż jego płacz choć trochę ucichnie (jest głośnym typem), i wtedy spokojnie wyjaśniłam sytuację. Dziecko musi czuć, że jesteś po jego stronie.

 

Dlaczego tak zrobiłam?

Bo wiem, jak ważne jest, by dziecko uczyło się godzić ze stratą, z bezsilnością – za każdym razem, gdy mierzy się z czymś, czego nie da się zmienić. To właśnie nazywamy adaptacją.

 

Czy my, dorośli, nie mamy z tym problemu? Czyż nie bywa trudno pogodzić się z diagnozą, z końcem ważnej relacji, z niespełnionymi marzeniami, utratą pracy albo ograniczeniami zdrowotnymi?

 

Adaptacja umożliwia człowiekowi wyjście z traumy i przebolenie straty. Bez niej często tkwimy w bólu, rozpaczy czy złudnej nadziei, że coś się zmieni. A psycholodzy podkreślają przecież, że fundamentem zdrowego życia jest akceptacja.

 

Proces ten przypomina etapy żałoby – i nie chodzi tylko o śmierć kogoś bliskiego. Żałoba może dotyczyć także niespełnionej relacji, utraty przyjaźni czy niemożności realizacji jakiegoś ważnego pragnienia. Elisabeth Kübler-Ross wyróżniła 5 etapów:

 

  1. zaprzeczenie,
  2. gniew,
  3. targowanie się,
  4. depresję,
  5. akceptację.

 

 

Wielu dorosłych zatrzymuje się na wcześniejszych etapach – szczególnie na gniewie albo złudnej nadziei, że coś się jeszcze zmieni. Dlatego tak ważne jest, by dzieci mogły uczyć się akceptacji w bezpiecznych, pełnych miłości warunkach.

 

Nie da się tego wpoić argumentacją czy konsekwencjami. To nauka płynąca z serca – z pogodzenia się z niemocą. Rodzic musi być jednocześnie posłańcem bezsilności i aniołem pocieszenia. To ogromna, ludzka sprzeczność – ale właśnie w niej tkwi wychowawcza mądrość.

 

Dziecko trzeba skłonić do pogodzenia się z tym, jak sprawy rzeczywiście wyglądają, a nie jak ono (lub my) chcielibyśmy, by wyglądały. Dopiero po okresie adaptacji – po zaakceptowaniu bezcelowości dalszych prób – można wyjaśniać i rozmawiać.

 

Nie bójmy się dziecięcych łez. Nie bójmy się emocji. One nie zabijają. Przychodzą i odchodzą jak chmury.

 

Ile razy sama złapałam się na tym, że mam trudność pogodzić się z sytuacją, na którą nie mam wpływu? Kiedy uświadomiłam sobie ten mechanizm, łatwiej było mi przez niego przechodzić. Dlatego dzielę się tym z Wami – bo moje życie stało się o wiele lepsze dzięki tej świadomości.

 

Z miłością,

Sylwia ♥️

Dodaj komentarz

Komentarze

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy.